Zimno, wiatrzysko tak wieje, ze aż strach, jeszcze od czasu do czasu pada. Słońce nie ma siły, żeby się przedrzeć przez chmury. W ogródku kwiatki wylazły i wcale im się nie chce kwitnąć. Musiałam wyprodukować swoje własne kwiaciory.
Spróbowałam dwóch nowych dla mnie rzeczy, tj. metod pracy z filcem.
Pierwsza to filcowanie kwiatka na jedwabiu. Miałam takie maleńkie jak do nosa jedwabne chusteczki, jeszcze przywiezione z Chin. Nie żałowałam ich, pocięłam wg.swego uznania i pokryłam filcem w kolorach pasujących do kolorów chusteczek. Uważam, że wyszły całkiem, całkiem ( jak na pierwszy raz), są takie ,,moje" i zostaną u mnie.
Kwiatki na jedwabiu w dwóch odsłonach ( myślałam, że mi głowę urwie jak robiłam zdjęcia, ale nawet na moment słoneczko wyszło, jak zobaczyło moje kwiatki).
Druga metoda, to filcowanie takiego płatkowatego kwiatka na mokro, wykorzystując warstwowe układanie, z folią pomiędzy warstwami, żeby się nie połączyły. Do tej pory ufilcowane przeze mnie kwiaty były jednowarstwowe.
Co do tego kwiatka mam plana, ale jakiego, zdradzę później:-)
jejciu, są niesamowite, takie egzotyczne :) ja nigdy nie robiłam kwaitków filcowanych na jedwabiu... muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię ,że słońce też chciało zobaczyć te
OdpowiedzUsuńTwoje cuda.
Jak na pierwszy raz to kwiatki wyszły super jak u profesjonalistki:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, wasze pochwały mnie dowartościowują:)
OdpowiedzUsuń