Zaczęło się.
W całym domu pachnie woskiem, w piwnicy rozpanoszyły się słoiczki z farbami. Ruszyło malowanie pisanek i tak do Wielkanocy. Trzeba ich trochę przygotować, by nikt nie poczuł się pokrzywdzony.
Te pierwsze, są takie trochę byle jakie - bo to i ręka nie przyzwyczajona, i wosk nie przepalony i farby jakieś nie takie. Na dodatek, malowałam na surowych jajkach, a ktoś kto maluje wie, jak źle maluje się na chłodnych jajach. ( a zrobiliśmy z nich wydmuszki).
Mam nadzieję, że następne będą lepsze, tzn. ładniejsze.
PS. Edward czeka na nowy dom do 15 kwietnia.
Cudne jajeczka i takie kolorowe wygladają z daleka jak bukiet wiosennych kwiatów:)
OdpowiedzUsuńSuper, zawsze chciałam nauczyć się malować jajka woskiem - fantastyczna technika!:-)
OdpowiedzUsuńкак красиво!
OdpowiedzUsuńSą śliczne !Tak dalej!
OdpowiedzUsuńchciałabym robić takie "byle jakie" pisanki :P
OdpowiedzUsuńTe są piękne!!!Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczne jajeczka Ci zakwitły ;)
OdpowiedzUsuńPiękne :)
OdpowiedzUsuń