Od lata do zimy - tyle trwała realizacja mojego projektu. W lipcu była wizyta w sklepie metalowym i konsultacje z przemiłym sprzedawcą. Ja mu tłumaczyłam, co wymyśliłam, a on mi tłumaczył - co ma na składzie i jak może mi to pociąć. Potem jeszcze zaniósł wszystko do samochodu i ulokował w bagażniku. Zaprezentowałam to wszystko mojemu bratu, A on tylko westchnął - Siostra,co ty znów wymyśliłaś. Sam sobie winien, bo nieopatrznie pochwalił się, że ma spawarkę, więc wymyśliłam. Było szlifowanie.
A potem spawanie.
Ze starej dębowej dechy, która kilkanaście dobrych lat służyła jako blat ogródkowego stołu wyciął mi blacik, który własnoręcznie oszlifowałam i zaimpregnowałam.
I narodziła się konsolka, lub narodził się - jak kto woli stolik pod maleńką umywalkę. Tu niżej widać jak wyglądała decha przed szlifowaniem.
Niestety do zimy musiało toto poczekać na wnętrze, ale jest i spełnia swoją funkcję - stolika i wieszaków na papier i ręcznik. Uważam, że jest piękne.
Marcin, dziękuję!!! Siostra jeszcze coś wymyśli:)
Bardzo proszę. ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie to wymyśliłaś! Brat z pewnością też zadowolony nie tylko z Ciebie, ale i siebie także :) bardzo fajny minimalistyczny projekt :)
OdpowiedzUsuńSuper.
OdpowiedzUsuń