Już pisałam wcześniej - nie lubię kuchni, nie lubię gotować, piec, smażyć itp, itd... Ale czasem sytuacja zmusza do poświęceń. Tak było wczoraj, sięgnęłam do swojego usmarowanego zeszytu po przepis mojej mamy na...
Przy znacznej współpracy mojego męża udało się. Usmażyliśmy karnawałowe chrusty inaczej faworki, żeby nie było tak pięknie - ciasto wałkowaliśmy słoikiem, bo wałek zaczęłam wykorzystywać do filcowania. Ale wyszły cieniutkie, kruchutkie, smaczniutkie, tak jak trzeba.
Smacznego!
Uwielbiam chruściki, ale nie lubię ich smażyć. Widzę, że Twoje wyszły cieniuteńkie, tak jak powinny być. Ale mi narobiłaś smaka.
OdpowiedzUsuńAch chrusty, jeszcze tylko dołożyć pączki i słodkości na tłusty czwartek gotowe!Pozdrawiam milunio.papa
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że się udały .Wyglądają smakowicie i pewnie takie były.
OdpowiedzUsuńwyglądają apetycznie . tez nie lubie kuchni ale zachęcasz tym wpisem...
OdpowiedzUsuńAż się zaśliniłam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)