Na jednej ze stron, tak teraz modnych, zakupów grupowych kupiłam Kurs Decoupage. Miałam nadzieję, że się czegoś nauczę albo douczę. Ale nie jestem zachwycona i chyba nie poleciłabym go innym. Może i prowadząca chciała dobrze, ale wybitnie nie miała talentu do prowadzenia tego takich zajęć. Takie to było byle - jakie. Chociaż zajęcia prawie indywidualne - bo były, aż trzy uczestniczki.
Starałam sie bardzo, ale efekty też mizerne.
Praca nr1.
Kubek oklejony papierem ryżowym, bez lakieru. Prowadząca stwierdziła, że nie ma co go lakierować, bo i tak nie będzie do codziennego użytku.
Praca nr 2.
Deseczka, podkładka z położonym crakle i naklejonym elementem papieru pakowego, trochę też pomazałam brązową farbką dookoła obrazka. Dwa razy lakierowana, drugi raz polakierowałam bez pozwolenia. Ale jeszcze trzeba nad nią popracować.
Praca nr 3.
Kiedy okazało się, że skończyłyśmy, zajęcia miały być 4-godzinne, a minęły dwie, prowadząca wyciągnęła każdej po jajkowo - steropianowej obręczy, wydarła z papieru ryżowego po literce i powiedziała, że teraz panie przyklejcie i pocieniujcie farbami to jajo. Efekt jaki jest - każdy widzi. Nie mam talentu do cieniowania. Jajo jest raz lakierowane, co przy chropawym steropianie nie daje żadnego efektu.
Jeszcze słowo podsumowania. Kobiety ( po lokalu kręciły się trzy) mają fajny pomysł, na stworzenie takiego artystyczno-twórczego miejsca. Miejsce też nie jest złe, materiały do pracy były, chęci uczestniczek też. Ale czegoś brak. A szkoda bo babki dopiero zaczynają, a miny wychodzących z zajęć nie były najszęśliwsze.
Kochani Moi Obserwatorzy!
W związku z tym, że mam już Was pełną setkę,
( właściwie obserwatorek, jak się zorientowałam),
a niektóre z Was sugerują uczczenie tego - tak też zrobię.
Jedna z osób - wylosowany/a obserwator/ka mojego bloga - otrzyma nagrodę.
Jaką i kogo wylosowałam - dowiecie się w następnym poście.
Serdecznie pozdrawiam Wszystkich obserwatorów
i dziękuję za dotychczasowe wizyty u mnie.
Beaśka
Kochana z decu mówią, że trening czyni mistrza, wyjątkowo bardziej niż w innych dziedzinach. Wg mnie deseczka całkiem nieźle wyszła...co do reszty...hmmm, fotki kiepskie heheheh :)))
OdpowiedzUsuńOj ciekawa jestem kogo też wylosowałaś z obserwatorów...a może mi się udało :))
Ja tam się na decu nie znam ,nie wiem jak to sie robi, jeszcze nigdy nie próbowałam i dlatego mi się podoba :) no może to jajo troche mniej ;))
OdpowiedzUsuńDziwne te zajęcia, pokazała wam wszystkiego po trochu, a tak naprawdę niczego nie wyjaśniła do końca. Takie odniosłam wrażenie po przeczytaniu posta. Ale cóż, jak ktoś już zauważył, trening czyni mistrza, podstawy są, więc każda następna praca będzie lepsza. Kubek bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJa tam się na decu nie znam, ale kubeczek bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńGeneralnie to kubeczek nie wygląda źle. Ale wiem, że zdjęcia nie zawsze wszystko pokazują. Ja też chciałabym nauczyć się tej sztuki. Uwielbiam kolczyki decou. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA kto był organizatorem tego mało szczęśliwego kursu? Warto podawać takich słabych organizatorów, żeby ostrzec innych.
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście warto podać to DECORE ATELIER KAWIARENKA SZYCIOWA. Tym bardziej, ze bez kuponu liczą sobie 160zł za te zajęcia. Całe szczęście, ze tyle nie zapłaciłam, bo bym się chyba pogryzła ze złości.
OdpowiedzUsuńszkoda że kurs był mało pomocny...
OdpowiedzUsuńale ja myślę ze sama sobie poradzisz w końcu z ta techniką :)
No cóż, czasami wyzwania przerastają oczekiwania ,a zdarza się czasami ,że wybiegamy zbyt daleko z naszymi oczekiwaniami.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wygląda to dobrze ja zrobilam kiedys tylko taka butelkę w decu,ale i tak sie nie znam ,ale mi sie tam podoba:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń