Żeby nie było, że nic nie robię... Dziś ciężko pracowałam odgruzowując kuchnię.
Choć jest niewielka - to spędziłam w niej sporo czasu. Kiedy już się za coś biorę tak gruntownie, to zawsze mam ochotę coś zmienić, przestawić, przemalować. Tu się niewiele dało, ale w sposób niestereotypowy potraktowałam serwetę. Zawisła w oknie, teraz jest a'la firana, taka całkiem solidna firana.
Coś zmieniłam, poczułam się usatysfakcjonowana, ale czy to dobrze wygląda?... Do końca nie wiem.
Moje młodsze powiedziało, że to wygląda jak wielka pajęczyna:)
A tak w ogóle, to się robi. Proszę bardzo - oto mały wgląd w sytuację.
Wspaniale wygląda!Super!
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedzinki na blogu oraz ciepłe słowa w komentarzach...to dodaje mi twórczych skrzydeł.Pozdrawiam słonecznie:)
wygląda... hmmm... ciekawie :D trochę u góry mniej wyględna, ale efekt jest całkiem interesujący :)
OdpowiedzUsuńTuome, prawda u góry mało wyględna, ale jak zwis był to było ciężko, więc się zwinął rulon. Ha....
OdpowiedzUsuńAle piękna ta pajęczyna.warto eksperymentować...
OdpowiedzUsuńGenialnie!
OdpowiedzUsuńserweta - firanka :) rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńJa tez mam taka wieeelka serwete podoba mi sie , tylko u mnie by to nie przeszło ...mieszkam na parterze i pewnie sasiedzi mieli by co ogladac hehehe
OdpowiedzUsuńMi się podoba!
OdpowiedzUsuńPo sąsiedzku też podobna wisi i świetnie z zewnątrz wygląda:)
Nawet serweta się z oknem zaprzyjaznia ,gdy działa wyobraznia .Pięknie wygląda w oknie to koło ,a w kuchni na pewno jest przytulnie ,miło i wesoło.
OdpowiedzUsuńwspaniale to wyglada tak inaczej ,i super to byl pomysl:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękną masz kuchnie i super pomysł z tą serwetą:)
OdpowiedzUsuń