Nie mam ręki do decu. Nic, a nic. Produkowałam bombki, sztuk cztery.
Miały być pokazowe na zajęcia. Oto efekt...
Ale wcale nie wyszło tak pięknie, jakbym chciała:(
Kiedy już pomalowałam, ponaklejałam...chciałam tak na szybciutko lekko polakierować .
Popełniłam zeszłoroczny błąd. Prysnęłam jakimś lakierem w sprayu, który niestety nie był łaskawy dla styropianu i pięknie wszedł z nim w reakcję. Oto efekty...
Te wyżej i te niżej - to te same bombki.
Sztuka kamuflażu czyni cuda:)
Bombeczki są śliczne, a że coś tam nie wyszło, no cóż trudno;-)
OdpowiedzUsuńCzasami gdy coś zrobię i na zdjęciu nie widać niedoróbek, błędów zastanawiam się czy pisać o tym... w końcu zawsze piszę.
Nie znam się na decu więc nie wiedziałam, że można stworzyć takie cuda.:)
OdpowiedzUsuńPomimo wszystko wyszły pięknie!Pozdrawiam.papa
OdpowiedzUsuńChoć narzekasz ,tworzysz cuda.Ci się zawsze wszystko uda.
OdpowiedzUsuńdla mnie decu to nieznana zupełnie dziedzina, twoje bombki są przepiękne, fajnie, że umiałaś zastosować kamuflaż, bo było by ich szkoda, ta z reniferem miodzio!!!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajnie je sobie wymyśliłaś. Czasem tak bywa, że dobry kamuflaż to podstawa :)
OdpowiedzUsuńBombki bardzo ładne i nieżle kamuflujesz:):):)
OdpowiedzUsuń