Remont, remontem, ale dzieci się nudzą nawet jak nie pada deszcz. Zakasałam rękawki i ugniotłam masy solnej. Wieczór z lepieniem. Lepiły rączki malutkie, ciut więkasze i największe.
Zawsze wiedziałam, że gdzieś głęboko we mnie siedzi to Coś. Coś nie dawało mi spokoju, wierciło się, czasem wystawiało czubek nosa.
Mijały lata... Nadszedł pewien czas i Coś wylazło. Filcuję, lepię, szyję, rysuję, maluję, wyszywam, naklejam, wymyślam, a Coś... rośnie i się cieszy.
Najwięcej frajdy ta mała artystka miała,która za każdym dotknięciem rączek cudeńka wyczarowywała.
OdpowiedzUsuńPiękne prace powstały :)
OdpowiedzUsuńI really appreciate your professional approach. These are pieces of very useful information that will be of great use for me in future.
OdpowiedzUsuń