W międzyczasie powstawały szkatułki.
Miały być, ze spękaniami, tradycyjnie. Wiec było malowanie ( tym co znalazłyśmy w domu), crakle, znów malowanie itp, itd. A potem jedno wielkie mycie i szorowanie, bo crakle chyba się mocno zestarzało i wyszło jakieś okrutne paskudztwo.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre wyszło.
Trochę jeszcze poprzecierałyśmy, domalowałyśmy i efekt nie jest już tak okropny.
Piszę w liczbie mnogiej, bo pierwsza szkatułka jest moja, druga mojej mamy,
trzecia mojego dziecka - jeszcze się robi.
Rewelacyjne!!!Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSliczne szkatulki:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia
lubię oglądać Twoje prace ,bo tyle różności.Widać ,że wspaniale się bawisz i tworzysz dla przyjemności.
OdpowiedzUsuńpieknie wyszly te szkatułki:)
OdpowiedzUsuńCiekawy efekt :)
OdpowiedzUsuńSuper szkatułeczki:)
OdpowiedzUsuńpiękne
OdpowiedzUsuń