Siedział sobie i siedział...
W pewnej chwili ,,zbystrzał", wstał i zaczął się rozglądać.
Tak, to biegła ona... może nie lekko, ale z wdziękiem...
... z taką pewną nieśmiałością...
Jedno i drugie, nie bardzo wiedziało co robić.
On ukrywał serducho dla niej, ona odchylała główkę i przestępowała z nogi na nogę.
Ale już po chwili wszystko było proste. Uczucie zwyciężyło.
Jutro misiaki powędrują do dziecięcych łapek. Będą razem i będzie im tam dobrze:)
Twoje szyjątka są urocze:) Jak tylko moja córcia podrośnie poproszę Cie o takiego :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko.
Będzie im dobrze ,oj będzie.Są cudne!
OdpowiedzUsuńDawno mnie u Ciebie nie bylo a tu tyle cudow... Misiowa historia w sam raz na Walentynki:) Pozdrawiam cieplo:)
OdpowiedzUsuńWspaniałe. A to zdjęcie na samym dole wręcz mnie zachwyciło. Super!
OdpowiedzUsuńcudowne chudziaki!
OdpowiedzUsuńŚliczne misiaczki .Jestem pewna, że ucieszyły się dzieciaczki.
OdpowiedzUsuńAle fajnie te miśki razem pozują. Na pierwszym zdjęciu poza a'la All Bundy - łapa w portkach :D
OdpowiedzUsuńCudowna z nich parka:)
OdpowiedzUsuńHa ,ha :) fantastycznie to opisałaś :))Cudne misiaczki :)Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMyszki dotarły do adresatów- to była ich pierwsza podróż autobusem. G i A bardzo dziękują za wspaniały prezent. W nowym domku poczuły się dobrze i od razu zaprzyjaźniły się z dziećmi. Nawet odbyły drugą podróż- zdjęcie do wglądu osobiście.
OdpowiedzUsuńObdarowani dziękują ślicznie i pozdrawiają
Oj,jakie wspaniale misiaki:)
OdpowiedzUsuńpiękna historia:) a misiaki rewelacyjne:)
OdpowiedzUsuń