Takie były ładne. Dwie. Choć wcale tego nie widać - ulepione z gliny. Ulepione na kole. Wypalone w raku. I stłuczone...... przez kota. Buuuu...
Taki był początek.
Potem wyciachałam dziurki.
Wyłyżeczkowane, wylądowały w raku. Fajne były:) Tak super pasowały do ręki i takie jakieś ciepłe były.
Dobrze, że chociaż zdjęcia zostały.
Następne które zrobisz będą ładniejsze.
OdpowiedzUsuńoj, a kot żyje?
OdpowiedzUsuńCudne :) Kot zadbał o wyszlifowanie Twoich umiejętności
OdpowiedzUsuńgdzie diabel nie moze, tam kota posle ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście były cudne. Mój też nie źle rozrabia, pasjonuje się w zrzucaniu i otwieraniu wszystkiego. Myśleliśmy, że nigdy nie podskoczy wyżej niż na fotel, okazało się, że to tylko hedonistyczne zagrywy. Cały czas sobie z nas kpi.
OdpowiedzUsuńByły pięknem szkoda, że tak skończyły :( Mając kota w domu trzeba wykupować dodatkowe ubezpieczenie :)
OdpowiedzUsuńA to ci kotek psotek : ). Ale mam nadzieję,że mu wybaczyłaś i nie skończył jako pas rozgrzewający na korzonki ? ; )
OdpowiedzUsuńKot Żyje:) Nie został pasem rozgrzewajacym:)
OdpowiedzUsuńA to Ci kot! Ale ulepić możesz jeszcze raz, a kota na takiego samego byś nie wymieniła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!