Lawenda coraz lepiej czuje się w moim ogródku. Do tej pory wiązałam ją w pęczki, ale w tym roku pokusiłam się o tzw. fusetki, maczugi, pałki czy jak kto woli lawendowe wrzeciona.
To nie jest trudne i każdy może coś takiego zrobić, każdy kto ma dostęp do lawendy.
W sieci znalazłam informację, że należy ścinać lawendę, gdy ta dopiero rozpoczyna kwitnienie. Najlepiej rano kiedy słońce wysuszy rosę. Lawendowe fusetki najlepiej robić ze świeżo zerwanych gałązek, gdyż te szybciutko schną, robią się kruche i potem przy wyginaniu łamią się. Można też dać im postać w wodzie żeby zrobiły się bardziej elastyczne.
Do zrobienia pachnącego cudeńka potrzebujemy nieparzystą liczbę gałązek lawendy ( jeśli, tak jak ja przeplatać będziecie co dwie gałązki, to ta nieparzysta ilość musi być razy dwa np 11x 2 = 22 gałązki), cienką wstążeczkę ( jej długość zależna jest od gabarytów lawendowych gałązek, tak od 80cm do 1,5m) i patyczek do szaszłyka ( ten ułatwia pracę z krótkimi lawendowymi gałązkami).
Lawendę układamy w bukiecik i związujemy tuż pod kwiatami. jeden ogonek wstążeczki jest krótszy, ma tak ok 20cm.
W środek bukiecika wsuwamy patyczek, odwracamy bukiecik do góry nogami, krótką wstążeczka zwisa sobie pomiędzy kwiatami, a my się zajmujemy wyginaniem łodyżek do dołu. Długi koniec wstążeczki zostaje u góry.
Kiedy już mamy wszystkie gałązki w garści rozpoczynamy przeplatanie. ja przeplatałam co dwie gałązki. Początek sprawia trochę trudności ale drugi, trzeci rząd przeplatanki to już sama przyjemność. Dość ścisło ściągamy wstążeczkę, bo kiedy lawenda będzie schła wszystko się poluzuje.
Na koniec wyciągamy nasz szaszłykowy patyczek i wykorzystując długą i krótką wstążeczkę wiążemy wszystko u dołu jak nam fantazja podpowiada.
Elegancko przycinamy końcówki i mamy swoje własne pachnące cudeńko.
Robiłam to po raz pierwszy - trochę ,,na czuja", a trochę podglądając w sieci i to nie jest trudne. Wykorzystałam dwa gatunki lawendy, które mam w ogródku - jedna, to takie piękne długie gałązki, a druga to bardziej krzewinka z gałązkami ok 15 cm, z niej wyszły te krótsze fusetki.
Zachęcam do takiej zabawy lawendą, po niej cały dom pachnie. A takie pałeczki mogą być doskonałym prezentem:)
Miałam ciut lawendy w ogrodzie, ale Maluchy się nią zajęły;)
OdpowiedzUsuńPomysł bardzo fajny i pachnący:)
Piekne
OdpowiedzUsuńZrobiłam kilka wrzeicon w tym roku, ale nie są tak ładne jak Twoje, nie mam do tego cierliwości...do szaf sie nadadzą :)
OdpowiedzUsuńOch jakie to piękne : ) U mnie cała plantacja lawendy ale chyba braknie mi cierpliwości żeby zrobić z niej takie cuda : )Pozdrawiam : )
OdpowiedzUsuńSpróbuj, zobaczysz ze jak zaczniesz to ci się to spodoba:)
UsuńZachwycające :)
OdpowiedzUsuńWidziałam filmik na FB, fajna sprawa, muszę też sobie takie sprawic.
OdpowiedzUsuńZrób koniecznie:)
UsuńUwielbiam lawendowe fusetki :) Twoje są uplecione bardzo starannie i gęsto, dzięki temu suche kwiatki nie mają prawa się wysypywać.
OdpowiedzUsuńJa lubię pękate, pełne wrzeciona, więc w tym roku plotę je inaczej - do związanego bukiecika lawendowych kwiatków dokładam same gałązki z kwiatkami (łodyżki ucinam), przytrzymuję gumką i taki "powiększony" pęk kwiatków ciasno oplatam. A wiesz, że nawet jak masz krótsze gałązki lawendy, to fusetki możesz mieć dłuższe? Jak mi się podczas oplatania "kończy" łodyżka, to wsuwam obok niej pod plecionkę ze wstążki nową gałązkę i w następnym okrążeniu przeplatam już przez tę nową, dłuższą łodyżkę, a końcówka starej zostaje w środku wrzeciona ;)
Dzięki za podpowiedzi, ja kiedyś z Chorwacji przywiozłam takie jakby buławki, w ogóle nie przeplatane wstążeczką, ciekawe jak je sie robi:)
Usuń