Ostatni nasz dzień w Gruzji. Wybraliśmy sie na wycieczkę poza Batumi. Nie skorzystalismy z oferty polskiego biura podróży, ale z wycieczki oferowanej na ulicy przez przemiłą Irmę:) Wycieczka wprawdzie po rosyjsku ( nam to nie przeszkadzało), ale dużo tańsza i dużo obfitsza w atrakcje.
Pierwszy punkt Forteca Gonio - rzymska fortyfikacja z I w.n.e. Legenda głosi, że na terenie twierdzy znajduje sięgrób św. Macieja - 13 z apostołów, wybarnego w miejsce Judasza.
Witają nas flagi polska i gruzińska.
Polska z tej okazji, że wykopaliska na terenie twierdzy prowadzi polska grupa archeologów.
Drugi punkt - granica gruzińsko-turecka. Oryginalny budynek zaprojektował niemiecki archtekt.
Tuż za granicą pieknie położony meczet.
Trzeci punkt wycieczki - pomnik poświęcony apostołowi Andrzejowi - Andrejowi Pierwozwanemu. Ten menczennik -apostoł jest tak ważny we wschodnich religiach, jak dla katolicyzmu św. Piotr. Statua pieknie położona obok wodospadu, niestety przy samej pełnej tirów drodze do przejścia granicznego.
Potem piekne miejsce, gdzie spotykają się dwie głowne rzeki Adżarii.
I chwila relaksu, przy następnym wodospadzie.
Przerwa na obiad przy moście królowej Tamary z XIIw.
Oprócz chaczapuri i pomidorów i ogórków z orzechami zamawiamy - borano - czyli ser gotowany w domowej oliwie. Brzydko wygląda, ale smakuje zacnie.
Kiedy jedziemy marszrutką, na trasie wycieczki często drogę zagradzaja nam krowy, które chodzą jak święte krowy. Takie swobodne krowy, które wracaja do domu na noc, rano są dojone, a potem włóczą sie po okolicy. Na drodze stanowią duże zagrożenie.
Irma opowiadała, że bardzo długo trwało pogonienie krów z plaży w Batumi, gdzie sobie polegiwały pod palmami.
Na koniec trafiamy do Adżarskiego Winnego Domu - miejsca, gdzie produkuje się wino. W tradycyjny gruziński sposób wina nie produkuje się w takich srebrnych baniakach.
Ani w takich beczkach.
Tradycyjne gruzińskie wino powstaje w glinianych kuwszynach, które są zakopane w ziemi. I tak w ziemi dojrzewa sobie gruzińskie wino.
Taki produkcyjny pojemnik na wino może pomieścić kilka ton tego trunku. Otwór jest zakrywany i zaklejany woskiem. Na zdjęciu - otwór takiego glinianego, ogromnego baniaka, stare narzędzie z wiśniowej kory do czyszczenia oraz tykwa do próbowania:)
Takie naczynie musi być zakopane w odpowiednim miejscu, bez podziemnych wód i w odpowiedniej temparaturze. To bardzo skomplikowane, ale może dlatego wina gruzińskie są takie dobre:)
Późnym wieczorem pożegnaliśmy Gruzję i Batumi.
Batumi i gruzini skradli nam serca. Tęskno nam będzie:)
Co oprócz wspomnień ze sobą przywieźliśmy?
Czurczchele - czyli orzechy w soku winogronowym.
Czarną gruzińską herbatę.
I przyprawy z gruzińskiego bazaru.
Oczywiście adżarskie wino.
Na bazarze kupiłam taśmy, które wykorzystam jako uszy do toreb, albo jeszcze do czegoś innego.
No i dla naszego domowego muzyka przywieźliśmy panduri:)
Piękne z Batumi pożegnanie ,ale w pamięci i w sercach wiele pozostanie.
OdpowiedzUsuńSuper relacja z wycieczki ....a zdjęcia bajkowe
OdpowiedzUsuńBasia
Może się wałęsają, ale mam wrażenie, że czują się wolne i szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia na blogu w Polsce.
Pozdrówki.
Pani Beato super zdjęcia i opisy, każdego dnia z niecierpliwością oczekiwałam na Pani relacje z pobytu w tak urokliwym miejscu. Dziękuję za moc wrażeń :), szkoda że to już koniec :(
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam -Augustowianka ;)