Dziś wyjaśnienie - dlaczego jagodzianki wylądowały w Postołowie?
Winna temu, ta panna i Monika:)
I jeszcze ciekawość - raku - cóż to?
Czary niesamowite - popatrzcie sami.
Najpierw trzeba było położyć angoby i szkliwa:)
Do czarów miałam przygotowaną miskę i pannę, do której serce straciłam już w chwili kiedy powstała.
Liczyłam na to, że jej twarz w ogniu wyszlachetnieje:)
Poszkliwione cudeńka wylądowały w piecu.
Obok dwa czarodziejskie kotły. Będzie się działo:)
Monika wkracza do akcji z ogniowym sprzętem.
Panna w piecu zrobiła się całkiem czerwona.
Kiedy temperatura w piecu przekroczyła 900C, Czarownica Monika zarządziła nastepny etap.
Ja wyciągnę, a wy zasypiecie trocinami w kotle.
Czekałyśmy pełne emocji TU.
Z trocin nasze twory lądowały w wodzie, gdzie zdrowo bulgotały:)
Widać jaka micha jest jeszcze czerwona.
I tak powstało tzw. nagie raku. Moja miska była oporna nagości i posiadała jeszcze resztki szkliwa, które później pieknie oskubałam.
Reszta piekła się dalej.
Trzeba było uzyskać wyższą temperaturę, żeby szkliwa zrobiły swoje, to raku już nie było nagie:)
Potem, powtórka - trociny i woda, czarodziejski dym.... kilka zaklęć i są:)
Pięknie bulgoczące naczynie Eli:)
Jest i panna, które nie straciła twarzy, ale w ogniu straciła..... biust.
Trocinowe poszukiwania Moniki dały efekt. Biust odnaleziony!
Micha z nagiego raku rozpoczęła obnażanie swego cudnego czarodziejskiego wnętrza.
Panna zażyła leczniczej, odmaładzającej kąpieli.
I oto efekty końcowe czarodziejskiego wieczoru z raku:)
To były rzeczywiście czary.
Monika - główna czarownica jest wielka. Warto do niej zajrzeć, warto wziąć udział w warsztatach, a jeśli nie, warto coś od niej sobie sprawić - coś spod jej rąk, co ma w sobie moc ziemi i ognia:)
Monikę znajdziecie TUTAJ:)
Monika - główna czarownica jest wielka. Warto do niej zajrzeć, warto wziąć udział w warsztatach, a jeśli nie, warto coś od niej sobie sprawić - coś spod jej rąk, co ma w sobie moc ziemi i ognia:)
Monikę znajdziecie TUTAJ:)
Piękności! Wspaniale spędziłyście czas :)
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że kiedyś czarownice palili na stosie, to wygląda jak alchemia albo odczynianie.
OdpowiedzUsuńSama bym chętnie wzięła w tym udział, ale brak czasu, no cóż.
Mam japoński imbryk raku, uwielbiam te nakropkowania.
Pozdrówki.
Przedmioty z raku dla mnie mają coś z żywej istoty:)
UsuńRzeczywiście - totalna magia!!! :) Zdjęcia super, wyobrażam sobie jaki wyglądałby film z takiego "sabatu". :) A panną, która straciła biust się nie przejmuj - Wenus z Milo nie ma rąk a jest symbolem piękna i harmonii. Per analogiam... :) Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńDobre:))))
UsuńŚwietny pomysł na spędzanie czasu;) Wyszły Wam cudne rzeczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
To jest dopiero kreatywnie spędzony czas! Jakie tam cuda cudeńka wyczyniałyście :) Istne czary-mary! I jakie śliczności z tego wyszły... Przedmioty z charakterem :)
OdpowiedzUsuńSporo zabiegów. Fajnie, że trochę się dowiedziałam o technice robienia. Naczynie z dziurami mnie podbiło :)
OdpowiedzUsuń