Kiedy popatrzyłam na tę miseczkę przez obiektyw aparatu, skojarzyła mi się z jakimś klejnotem.
To taki klejnot z garncarskiego koła:)
Fajnie zagrały tu kolory oraz błysk i mat szkliwa.
Zawsze mnie zadziwia to, co wychodzi z pieca po szkliwnym wypale:)
Wow! Co za kolory! Czy to jest srebrne, czy bardziej grafitowe? Tak czy inaczej relelacyjne!!
OdpowiedzUsuńKolory piękne! Dynia, czy klejnot, czy miska, czy jesień...
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą nieobliczalność gliny. Czy możesz mi powiedzieć jak się nazywa to szkliwo, sama bym z nim poeksperymentowała.
OdpowiedzUsuńPomarańczowy, środek srebrno-brązowe, rancik złote:)wszystkie na 1020C:)
UsuńJak zobaczyłam zdjęcie na miniaturce, to myślałam, że to... koralik ;-)
OdpowiedzUsuńCudo, ja myślałam, ze ona metalowa:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite:) Cudeńko po postu:)
OdpowiedzUsuńrewelacyjny efekt
OdpowiedzUsuńświetna :)
OdpowiedzUsuńJak cudna :) Lepienie z gliny jeszcze jakość mój rozum ogarnia, ale sam proces szkliwienia to dla mnie coś niezwykłego, nieodgadnionego - magia po prostu... Jesteś czarodziejką Beato :)
OdpowiedzUsuńDzięki ,ale to glina jest magiczna:)
UsuńPiękna glina,zdolna dziewczyna!
OdpowiedzUsuńTaki drobiazg a zachwyca! Przepiękny efekt - w przeciwieństwie do Montowni Ody mój rozum nie ogarnia ani lepienia z gliny, ani szkliwienia tym bardziej:-)) Dla mnie to czysta magia.
OdpowiedzUsuńTylko podziwiać mogę! Prześliczne cudeńko :)
OdpowiedzUsuńślicznie wyszła...
OdpowiedzUsuń