Ranek obudził nas deszczem. Z plażowania nici:)
Idziemy do delfinarium.
Pod hotelem niecodzienny widok. Konik i wóz na stalowych obręczach. Ten pan fotografował wieżę za naszym hotelem, a potem wóz i konika:)
Wieża za hotelem, full wypas, to złote, to karuzela. Wszystko wieczorem pięknie oświetlone, i .... zamknięte. Podobnie jak Wieża Alfabetu:) Czyje to pomysły? Coś takiego wybudować, wrzucić w to kupę kasy i sobie stoi i świeci:)))
W okolicach delfinarium, wśród chwastów, znów coś w stylu Gaudiego, tylko morsko-zwierzakowate:)
Delfiny ... nie ma co opowiadać wystarczy popatrzeć. Występ odbywa się o 14.00 i 17.00 każdego dnia, trwa ok. 45 min. Rewelka.
W trakcie pokazu prowadzący powiedział, że można umówić się na pływanie z delfinami i że należy, to zrobić w kasie. Na kasie również napisane, że jest takie coś możliwe.
Pani w kasie - kak ja jej skazała sztoby my choteli poławać s delfinami i szto my nuzny zdełać? - skazała - szto nada pozwonić k treneru. I dała numer. Dała, ale bez kierunkowego Gruzji, zanim go znależlismy, wypatrzyłam rodzinkę, które według moich obserwacji ( ręcznik,podekscytowanie) była umówiona na pływanie. I to był strzał w dziesiątkę, podszedł do nich gościu i za nim ja z pytaniem, czy to on ogarnia indywidualne pływania.
I tak jesteśmy umówieni na wtorek. Hurra!
Na ulicach mozna spotkać takie beczkowozy. Nie udało nam się jeszcze napićz nich kwasu.
Budowla ze szkła i stali o futurystycznym kształcie.
Uważny obserwator dostrzegł znana literkę M.
Najoryginalniejszy McDonald na świecie.
Wewnątrz ogród pełen begonii.
Begonie rosną na tym skosie, pod którym jest stacja benzynowa.
Można pożywić się w Maku, a można w barze.
Jest rybka i coć do rybki też się pewnie znajdzie:)
Bloki, bloki, bloki, w których każdy panem u siebie.
Dokleja, dostawia, zabudowuje.
Pomiędzy blokami pewnie cerkiew i pewnie odbudowywana:)
Za Batumi-Plaza - markecie, w którym nie było światła i handel odbywał się przy świeczkach, uliczki pełne straganów. Kupić można było wszystko, od pietruszki i wszechobecnej kolendry, przez buty, ubrania, miski do krzeseł i pisuarów.
My trafiliśmy do małej ,,piekarni" lokalnego chleba. Chaczapuri - gruziński chlebek w kształcie wrzeciona pieczony jest w okragłym piecu przyklejony do jego ścianek.
Młody chłopak sprawnie łowił upieczone chlebki. Kiedy zapytałam go -jak je sie tam wkłada? Wykonał ruch rzucania. Ciach i już przyklejone do ścianki pieca.
Pyszny ciepły, lekko wilgotny w środku i chrupiący na brzegach:)
Zerknęliśmy na Katedrę Batumi. Katedrę NMP - kiedyś kościół katolicki, dziś cerkiew. Zmylił nas zewnętrzny widok, a nawet wnętrze, które nie przypomina typowej cerkwi.
Po kilku minutach znaleźliśmy się we Włoszech.
Plac Piazza. Plac otoczony budowlami we włoskim stylu - knajpami i hotelem.
Przysiedlismy w kawiarni La Brioche, ale najciekawsze i godne uwagi w niej były sufity:) Nie, przeciętne ciastka i herbata gruzińska pachnąca chlorowaną wodą:)
Tuz obok jest ST Nickolas Kościół. Piszą, że jeden z najpiękniejszych budynków w Batumi. Odrestaurowany w 2012r. Budowany przez Greków w czasach Imperium Osmańskiego. Sułtan pozwolił wybudować kościól, jesli nie bedzie na nim dzwonów. Dziś jak widać są:)
Dalej Apostolski Kościół Ormiański, w którym w czasach radzieckich zorganizowano planetarium.
Dzieki temu nie był zniszczony, a kościołem znów jest od 1992roku.
Wieczorem mocno głodni nie jesteśmy, po chlebie i ciastkach. Ale...
Białe wino gruzińskie, khachapuri adżarskie i khinkali...i jak temu się oprzeć:)
Khachapuri adżarskie - chlebek wypełniony serem z lekko ściętym jajkiem i kawałkami powoli topiącego się masła. Jedliśmy jak należy - odłamując po kawałku i maczając w serze, jajku i maśle:) Nie chce nawet mysleć, ile to kalorii, ale nawet jak baaardzo dużo - warto, nie żałuję:))
Khinkali - pierogi z niesamowicie przyprawionym mięsem zanurzonym w sosie - rosole. Chwyta sie takiego za ogonek, nadgryza, wysysa soki i obgryza. Ogonek zwykle zostawia. Pychota:)
Powolnym spacerkiem, objedzeni do granic mozliwości do hotelu.
Świetna wycieczka po Batumi. Po skojarzeniach z piosenką wyobrażałam sobie piękne miasto, a tu pomieszanie nowoczesności z zacofaniem, nie przeszkadza nikomu brak higieny, chlebki leżą na desce przy brudnej ścianie i pewnie wybornie smakują, nie jak te z marketu. Wóz drabiniasty przy nowoczesnym hotelu, "bar" pod namiotem przy Mc Donaldzie, pewnie ze zdrowszym jedzeniem. Miasto kontrastów.
OdpowiedzUsuńA pierożki - grzybki rewelacja, aż ślinka cieknie, widać, że pychota.
OdpowiedzUsuńŚwietna wycieczka :) Bardzo fajnie pani opowiada :)
OdpowiedzUsuńFotoreportaż super!!Prosimy również z dni następnych.Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńjest na co popatrzeć ;) lubię takie posty, bo widząc zdjęcia mam większą motywację to zrobienia ich samej już będąc tam ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za fajne zdjęcia, dzięki temu poznaję trochę Batumi :) A taki kontrast między blokowiskami a nowoczesnością lub odremontowanymi zabytkami spotkałam na Ukrainie. Miejscami było to aż porażające... Zazdroszczę tych fajnych przysmaków, które próbujecie...
OdpowiedzUsuńŻyczę słońca i dalszego ciekawego pobytu...
Pozdrawiam ciepło z zapłakanej deszczem Warszawy :-)
Już są wspaniałe wspomnienia, ach wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńCzyli leje nie tylko u nas. Mnie najbardziej podobają mi się grzybki i chlebek. Córka mi mówiła, że dotyk delfina jest cudowny. Myślę, że nie tylko w Japonii. Dobrze, że się załapałaś.
OdpowiedzUsuńPozdrówki.
Zdjęcia są genialne! Gruzja nawet w deszczu wygląda pięknie, ale i na deszcz jest sposób. Polecam w taką pogodę zaszyć się w miłym miejscu i smakować potraw, a potem dzień zwieńczyć gruzińskim winem.
OdpowiedzUsuń